Tekst piosenki:
Jest rano i myślę jak zrobić spory utarg
i kosić to siano, nie nosząc słomy w butach.
Kraków to wioska rybacka, no poważnie
wokół sami wędkarze tylko łowią okazje.
Więc muszę być pierwszy i nie dać ciała
bo dla ostatnich Pismo Święte jakoś tu nie działa.
Skończysz studia tu i powiesz - jestem zuch,
a ci co liczą na siebie, nawet nie liczą do dwóch.
W tygodniu smutek i pęd, w weekend stroboskop.
Co się zdarzy wiem, nawet nie patrząc w horoskop.
Reklamy, pop-upy, banery, plakaty, kredyty, raty,
łapią tu nieobytych na tym.
Dzień w dzień kanibalizm pozytywnej energii.
Inteligentni biedni, a bogaci bezczelni,
znaleźć cień i zapalić, część baterii wypełnić.
Dopiero rano, man wyjdź z dzielni i biegnij.
(ref. x2)
Siema, pobudka, tu Peerzet.
Chuj, że masz kaca i wódka wygania tlen.
Jest siódma, nie ma przeproś, włączaj rap.
Wrzuć to na słuchawki i biegnij brat.
Praca i melanż, muszę przyznać w tygodniu,
gdy mówię czysta, słyszę już trzynasta i na odwrót.
Koszule, lub gajery, Red bulle lub Tigery
wsiadaj w furę, jedziemy, lepszy gatunek hieny.
Każdy tu gra z zachodu na wschód coraz więcej,
myślę, że Hollywood miałoby tu konkurencję.
Ej, nie ma spania, jakie spanie, co Ty!
Zegar znów nas wygania na poszukiwanie floty.
To wchodzi w krew szybciej niż kompot na dworcach,
ćpamy hajs gdy leci na konto nam forsa.
I mamy raj, inni niech się modlą do ojca
tak zwany haj, który dusi dobro w emocjach.
Miłość zamieniły tu pindy na futra,
może pozna ją ten, który nigdy nic nie ukradł.
Kiedyś WWO - Dwa sumienia, będąc szczerym,
to teraz każdy ma ich tu kurwa ze cztery.
(ref. x2)
Każdy za hajsem dziś biega jak na haju,
jak na to patrzę zaczynam wierzyć w zegar Majów.
I jeśli Bóg istnieje, to choć wiem to, mam wybór
i tak po śmierci wybiorę piekło ze wstydu.
Jest rano, w dżungli już budza się lwy.
Po drugiej stronie globu - my, gotowi do gry.
Każdy chciałby łatwo kolejne widzieć tysie,
a trzeba za nie albo isiwieć, albo łysieć.
Świat jest płytki ziomalu, weź sam go zapytaj,
jak mówię o szybkim szmalu, nie mówię o płytach.
Ranek w miejskim akwarium, trzeba biec po portfe.
Tutaj nawet Michael Phelps straciłby oddech.
Wiem, pewnie śniły Ci się dupy i cycki,
ale trzeba wstać, biec po waluty i zyski.
Chuj, czy maj, czy luty,
bo przede wszystkim jest rano i nie ma dróg na skróty.
To wyścig.
(ref. x2)
Dodaj adnotację do tego tekstu »
Historia edycji tekstu
Komentarze (0):