Tekst piosenki:
Lech Makowiecki:
Zapadam w ciemność i las, to moje życie, to mój dom
przyjaciel księżyc w porę zgasł, mateczka noc okryła mgłą.
Basti:
Nadzieja gaśnie podobno ostatnia,
a ja wciąż tu jestem, żyję chociaż ona już umarła.
Tylu przyjaciół odeszło stąd została garstka
są u Pana Boga, a nas czeka jeszcze walka.
Nie zostało nam nic tylko nasza matka polska w sercach
w najskrytszych marzeniach niepodległa, wolna, wielka.
Trzeba spojrzeć prawdzie w oczy – żaden z nas nie przetrwa
odejdziemy jak przystało na żołnierzy z bronią w rękach.
Po prostu chciałem być wolny i żyć normalnie,
a zostałem zmuszony by zmierzyć się z czerwonym jarzmem.
Ścigają mnie jak sfora psów i traktują jak zdrajcę
tylko dlatego, że mam orła w koronie na czapce.
Domyka się obławy krąg, jutro nie będzie nas
przejdziemy jako Niezłomni na drugą stronę, w lepszy świat.
I chociaż nie wiem czy zostanie po nas choćby drobny ślad
Panie Boże ratuj Polskę, a nam wybacz i nas zbaw!
Lech Makowiecki (ref):
Za to, że wolnym chciałem być, ścigają mnie jak sfora psów,
ci co na smyczy wolą żyć i nie podniosą nigdy głów.
Moja wolności nie znał Cię, żaden niewolnik, żaden pies,
dla nich obroża zwykła rzecz, dla mojej szyi pętlą jest…
Dla mej wolności (mmmmm…) Mojej wolności (mmmmm…)
Basti:
Złożyłem przysięgę na orła i na krzyż,
na czystą biel i na gorącą czerwień krwi.
To pewne, że przyjdzie mi zginąć, może nawet dziś
śmierć wrogom ojczyzny, a Ty Panie Boże wybacz mi.
Pośród klęczących kroczę z podniesioną głową
wiara ze mną i mateczka Polska i żołnierski honor.
Mimo tego, że zło muszę zwalczać złem to daję słowo
pozostałem człowiekiem chociaż trup ściele się wkoło.
Czerwone sukinsyny zrobiły ze mnie bandytę
psy na smyczach komunistów, ci tak zwani „towarzysze”.
Lufa chłodzi skroń, wszystko oddałbym za ciszę
mam ostatni nabój, ostatnią szansę na lepsze życie.
Tak wielu mych przyjaciół chciało wierzyć w ich amnestię
i przed śmiercią przeszli przez piekło w katowni ubeckiej.
Oni chcieli tylko poczuć słodki smak jaki ma szczęście
Panie Boże niech nam wszystkim ziemia lekką będzie.
Lech Makowiecki (ref):
Za to, że wolnym chciałem być, ścigają mnie jak sfora psów,
ci co na smyczy wolą żyć i nie podniosą nigdy łbów.
Moja wolności nie znał Cię, żaden niewolnik, żaden pies,
dla nich obroża zwykła rzecz, dla mojej szyi pętlą jest…
Dla mej wolności! Mojej wolności!
Dla mej wolności! Mojej wolności!
Dla mej wolności (mmmmm…) Mojej wolności (mmmmm…)
Nie płacz kochanie, Twe łzy bardziej mnie ranią niźli cierń.
Już nie boli, to nic… Nareszcie odnalazłem Cie, moja wolności…
Dodaj adnotację do tego tekstu »
Historia edycji tekstu
Komentarze (0):