Srebrny sznur*
"Czy głos mój dociera do ciebie nawet stąd?"
Sznur srebrny na ziemi leży.
"Więc nie żyję" młodzieniec rzekł
sponad wzgórza, niedaleko stąd.
Moi przyjaciele wszyscy, w szeregu stoją równym,
choć taksówki ich przyjechały za późno.
Tłok się zrobił na Fulham Road,
W Pasyjnym Przedstawieniu zapadła cisza jak makiem zasiał.
Taki to sens żarzenia naszego po życia próbie
Odęty zdobytym bogactwem teraz tak zbytecznym
Bo karygodne czyny zasmucają nieładem,
jak przy kciuku bolącym głośno krzyczą
echem przywołując Przedstawienie pasyjne.
Wszystkie te stare chóry tak dobrze znane, gromadzą się w odmiennej tonacji:
melodii w dysonansie słodkim rozpadłych.
Tłok się zrobił na Fulham Road,
w tym granym bezustannie Przedstawieniu pasyjnym.
Któż to przychodzi tutaj z otuchą dla mnie?
Anielica o woni rozkosznej ku mnie zstępuje.
Nad moim zwątpieniem się pochyla
i w swym odwiecznym uśmiechu kąpie.
Z wyciem rozległym po piasku bezmiarze
Idę w eskorcie grupy gentlemanów rzemieniami skrępowany,
Nikim teraz, choć kimś przecież mam się stać..
Melodia upewniająca (instrumentalny)*
Bank Pamięci*
Wszędzie w lodowatych odpadkach twarze się uśmiechają z mroków.
Proszę tutaj, rozepnij się, czujesz się odprężony? Wejdź na salę.
Mieliśmy wszędzie kamery nasze, mamy cię na taśmie, bohaterem tej sztuki ty jesteś.
O, znalazłem twój identyfikator, idealny do odszukania jednostki i wszystkich.
Życie swe powierz bankowi pamięci, nasze są procenty i dzięki ci za nie.
Nasza lodziarka majtki swe zmoczyła widząc ciebie w twym przedstawieniu pasyjnym.
Nagrodę odbierz za rozkosze doraźne, za kapitana funkcję w krykieta drużynie,
Publiczne przemowy w każdą pogodę, szlachectwo od królowej.
Najlepsi przyjaciele*
Telefony od przyjaciół twych najlepszych nigdy nie ostygły od ciepła twej dłoni.
Wiersz w artykule ze strony pierwszej mówi, że 13 koni przegrało, przegrało.
Wejdź na twój parasol stary, widzisz, że ma brzydką dziurę w czaszy, w czaszy?
Ale, że z rzadka pada, "The Sun" nie dopuści byś był sam,
był sam, był sam, był sam, był sam, był sam.
Oględna krytyka*
Uwielbiasz wiedzieć co czarne jest a co białe, to jak pierwsza noc.
Przedstawienie pasyjne trwa jeszcze, i zburzy jeszcze poglądy twe.
Powiedz mi jak robi się dzieci, a jak damy dmucha,
czemu pies stary ze smutku wyje.
Oto niepokalane dziewictwo siostrzyczki twojej ulatuje na kościstym barku
młodego konia imieniem Jerzy który potajemnie wkradł się w przegląd jej geografii.
Ciało egzaminatorskie przeegzaminowało jej ciało.
Aktorze o ilorazie niskim, słuchamy twojej opinii.
Zerknij na wersy zapisane na rękawie, jeśli cię pamięć zawodzi.
Powiedz mi jak ocenia się dzieci, czemu twa pani odeszła.
czemu pies stary z szaleństwa wyje.
Wszystko to i po części tamto jest sposobem jedynym by ze skórki kota odrzeć.
Teraz pozbyłeś się skóry jednej lub dwóch, jesteś dla nas a my dla ciebie.
Szatnia jest tuż obok, mamy cię obmierzonego, bohaterem tej sztuki ty jesteś.
Co się czuje, gdy jest się w tej sztuce?
Co się czuje, gdy gra się w tej sztuce?
Co się czuje, gdy jest się tą sztuką?
Człowiecze z pasji podnieś się raz jeszcze, nie postawimy krzyżyka na tobie
Bo naprawdę kochamy cię jak syna, co do tego wątpliwości nie ma.
Powiedz nam, czy to ty jesteś tu dla rozrywki naszej?
Czy też mu jesteśmy tu dla chwały, dla tej opowieści,
dla brutalnej satysfakcji mówienia ci jak absolutnie okropny w istocie jesteś.
Tłok się zrobił na Fulham Road,
W Pasyjnym Przedstawieniu zapadła cisza jak makiem zasiał.
Leśny taniec nr 1(instrumentalny)*
Jest to opowieść o zajączku, co zgubił swoje okulary (Hammond-Hammond/Evan/Anderson)
Sowa uwielbiała odpoczywać w ciszy, gdzie nikt na nią nie patrzył.
Dnia pewnego, gdy siedziała na płocie,
zaskoczyło ją nagłe wbiegnięcie kangurzycy.
Nie byłoby w tym nic dziwnego, ale gdy sowa usłyszała jak kangurzyca mówi
szeptem do nikogo konkretnego: "Zajączek zgubił swoje okulary",
wtedy zaczęła się zastanawiać.
Teraz księżyc pojawił się zza chmury
a na łące leżał zajączek.
W strumieniu, za łąką płynęła traszka.
i na gałązce krzewu okrakiem siedział truteń.
Pozornie bez ruchu, zajączek dygotał z podniecenia.
ponieważ bez swoich okularów wyglądał zupełnie bezradnie.
Gdzie są jego okulary? Może ktoś je ukradł?
Może je gdzieś położył i nie pamięta gdzie? Cóż teraz ma począć?
Truteń chciał pomóc i myśląc, że zna odpowiedź, zaczął:
"Przypuszczalnie je zjadłeś. Myśląc, że to marchewka."
Niemożliwe! Przerwała sowa, która była mądra,
"Ja mam dobry wzrok, wgląd w sprawy wewnętrzne i zewnętrzne.
Jak tak inteligentny zajączek mógł popełnić tak niedorzeczny błąd?"
Ale przez cały czas sowa siedziała na płocie jakoś osowiała!"
Kangurzycę denerwowało gadanie tego rodzaju.
Uważała się za znacznie lepszą pod względem inteligencji od reszty.
Ona była ich przywódcą, ich guru, ona miała gotową odpowiedź:
"Zajączku! musisz wybrać się na poszukiwanie optyka".
Zaraz jednak zauważyła, że zajączek był zupełnie bezradny bez swoich
okularów. Dlatego, kangurzyca głośno zakomunikowała:
"Nie mogę wysłać zajączka na poszukiwanie czegokolwiek!"
"Możesz guru, możesz!" wykrzyknęła traszka,
"Możesz go wysłać z sową", jednak sowa poszła spać.
Ale traszka, traszka wiedziała zbyt dużo, aby zatrzymała ją taka fraszka.
"Możesz go zabrać do swojej torby".
Ale niestety, zajączek był zbyt duży, aby zmieścić się do kangurzej torby.
Przez cały czas, dla zajączka było całkiem jasne
że reszta nie wie nic o okularach,
A jeśli idzie o te ich wszystkie kuszące pomysły, cóż, zajączka one nie obchodziły.
Zagubione okulary były wyłącznie jego sprawą,
a poza tym, zajączek miał zapasową parę.
Leśny taniec nr 2 (instrumentalny)*
KONIEC
W dół naszych schodów*
Śpimy przy jaśniejącej wciąż dziurze u drzwi,
w kącie się tu jada, do podłogi gada,
oszukuje pająki, co po prośbie ku nam podchodzą,
grzecznie w kolanach swe nogi zginając.
Ech, w dół naszych schodów winienem się udać.
Starzy panowie mówią o dniach, kiedy byli młodzi,
o utraconych damach, o błądzących synach.
Dandysi w koronki strojni z przyjaciółmi hulają,
Czyści jak prawda, zasupłana z końców obu
Ech, w dół naszych schodów winienem się udać.
Wonna katedra, wieża jej w dół celuje.
Modły za dusze w mieście Kentu wznosimy.
Delikatna cisza, bogi przepływają obok
one też gwiazdkę z nieba nam przyrzekają.
Boże Odwieczny, Panie Czasu, błądzenie to prawo me.
Ech, w dół naszych schodów winienem się udać.
Panie długouchy, zródź nową rasę
pielgrzymów miłości głodnych, bez ciał do karmienia.
Wskaż mi człeka dobrego, a ja ci drzwi pokażę.
Ostatni hymn śpiewają a diabeł krzyczy "Jeszcze".
Tak, odejść stąd chcę, tak postanowiłem,
Złożyłem wniosek i swe miejsce w kolejce zająłem
do tego raju zakazanego, które "Piekłem" się zwie,
Gdzie nikt niczego nie ma i nie ma niczego.
Dobrze, głupcze, weź swe łoże i wyjdź z uśmiechem z zasępienia tego.
Daj mi swój gniew i czyń co kochający poganin czyni.
Uwertura nadzorcy*
Barw żadnych nie mam, ciemnych ni jasnych, czerwonych, białych czy niebieskich.
Zimny dotyk mój, mrozi.
Wezwany z imienia, nadzorcą dla ciebie jestem.
Władzę mi dano by patrzeć na tę sferę żałosną.
Od łask odtrąconego, wzywacie mnie by słońce lub deszcz sprowadzać.
Przypadkiem zboże wyrasta z niedopatrzenia mego.
Upadli z miejsca znacznie lepszego są tu ze mną aniołowie,
Proponują usługi swe co twarz wam dają zachować.
Teraz ty jesteś tutaj, możesz także podziwiać
Wszystkich, których życie od zgody łagodnej odstrychnęło.
Legendy narosły wokół świateł tajemniczych
widzisz na niebie błyskanie.
A to ja zapalam papierosa i znikam w oka mgnieniu.
Namiętna gra, zatańcz i ty przy słupie majowym,
w rycie prymitywnym, złym.
Wezwany z imienia, nadzorcą dla ciebie jestem.
Ucieczka od Lucyfera*
Zmykaj Lucyferze lodowy. O jakiż to z niego gość paskudny!
Co za błąd! Nie wziąłem nawet piórka z poduszki jego.
Oto świąd mój odwieczny, anim ja dobry ani zły.
Oddałem aureolę moją za rogi, a rogi za kapelusz oddam, który nosiłem niegdyś.
Ja tylko oddycham, na suficie mym już jest więcej życia.
Muchy na nim śpią sobie w spokoju.
Wykręć mą prawicę w ciemności,
nawet po dwakroć lub trzykroć za
jeden z tych dni co nie zachwycały wcale
w tym scenariuszu starym.
Chętnie psem będę co na niewłaściwe drzewo szczeka.
Każdy jest zbawiony, choć w grobie jesteśmy,
spotykając się na herbatce popołudniowej.
Czas się przebudzić, kucharz w garkuchni zaczyn szykuje
i świeży chleb piecze.
Zabierz mnie w pół po żadnej,
do stracenia nie ma ni chwili.
Oto pociąg, którym przyjechałem,
a na peronie me buty stare.
Zawiadowca w dzwon uderza,
w gwizdki dmą i flagami znak dają.
Odrobina tego co cię bawi dobrze ci robi (przynajmniej powinno).
Dziękuję każdemu z was
za gościnę.
Zostałbym z chęcią, lecz skrzydła mi właśnie odpadły.
10.08 do Paddington (instrumentalny)*
Mag Perdé *
Ave! Synu Królów daj znak umierania bezustannego,
Kciuk rozprostuj z nieba w intencji tych co narodzić się mają.
Oto ja sam na piasku bezmiarze czekam.
Rzuć swój czar cudowny na ląd i morze.
Magu Perdé wypuść z rąk ten łańcuch.
Życzenie wypowiedz by deszcz uciszyć, burzę co ma się zacząć.
Oto ja w mej podróży ku życiu.
Podeszwy me są mocne dość by po noża krawędzi stąpać.
Rozerwij ten krąg zaklęty, cumę rzuć, diabła zawezwij.
Bogów sprowadź, ogień należy do bogów.
Co w walce upodobanie znajdują.
Pasażerowie na przejściu promowym, na narodziny czekają,
Ponawiają przyrzeczenia życia pieśń długą i powstają do pobudki rogu
Zwierzęta w kolejce stoją u wrót na brzegu stojących
dysząc ogniem zawsze płonącym co strzeże tych drzwi odwiecznych.
Człowieku - synu człowieczy - znicz życia odwiecznego spraw sobie,
(twoją rzeczą jest oddech i oddychaj życia bólem): żywym BĄDŹ!
Oto jestem!
Odtoczcie mi głaz z ciemności w dzień wieczny.
Epilog *
Tłok się zrobił na Fulham Road,
W Pasyjnym przedstawieniu zapadła cisza jak makiem zasiał.
Historia edycji tłumaczenia
Komentarze (0):