Pesante - Padaka

Jak co dzień rano budzę się,
Najpierw rozklejam oczy i ziewam, a słońce wita mnie po nocy,
I tak jedna noga, droga noga z łóżka trza wyskoczyć,
Leniwie usiąść, pomyśleć jak się dzień potoczy,
Na spokojnie, by nic nie przeoczyć,
Obmyślić plan, plan działań na dzień który ze mną wstał,
W pierwszej kolejności przydałaby się kawa,
Ale jak na złość opakowanie puste i sprawa ta cała poszła w łeb,
Prysznic, ubieram się i witam sklep,
A tam wita mnie kolejka jakiej nie chce,
I myślę nie, nie, nie, ja stać tu nie będę,
Przecież nie jeden sklep w okolicy tutaj jest,
Tak, haaa…
Tylko szkoda, że dziś niedziela, co za pech,
Ten jeden otwarty i każdy tam nabiera,
Chyba wyjścia nie mam, więc stoję w kolejce,
I myślę tylko by ta baba ruszała się prędzej,
W końcu tak ja kupuje to co miałem kupić,
Staje przed swoimi drzwiami „ziom jak mogłeś klucze zgubić”
I chyba los mnie nie lubi,
Myślę sobie „co za dzień”,
Odwracam się na pięcie, wbijam w mpk i jadę przed siebie,
Do ziomka z rana napić się kawy,
Bez biletu i kurwa mać kanary,
Wybijam już spisany, nienawidzę tego świata i zrezygnowany mówię będzie to padaka.


Bo to te dni, kiedy mamy tego dość,
Milion tych spraw, kurwa jak na złość,
Coś nie tak, dzień jak dzień,
Ja Cię proszę, tu wszystko jest nie tak,
I co? Nic nie zrobię. 2x


Rano budzi mnie taki kac, że cholera,
Jedyne co pamiętam to fakt, że wróciłem bez portfela,
Był taki melanż, więc sprawdzam wychodzące z Nokii,
3.55 telefon do byłej kopsnij,
O zgrozo, jak napisze dziś do mnie to jebnę,
Przez ostatnie dwa lata przytyła z dychę to pewne,
Drogi pokrętne, pod wodę zmyć wczorajszy procent,
I pierwsza niespodzianka, nie ma ciepłej wody Boże,
Pod zimny prysznic wbijam, czuje w sercu noże,
Może się złożę, w tym stanie tylko to pomoże,
Teraz do kuchni w poszukiwaniu wody,
Wiesz jak wita Cię ta sachara,
Trzeba było tyle nie chlać,
Pierdole to, ubieram się, lecę do sklepu szybko,
Z lodówki wyciągam 0,5, to zimne piwko,
Stojąc przy kasie uświadamiam sobie całą prawdę,
Przecież zgubiłem portfel, chyba pierdole na maskę,
I tak jest, spotykam ziomka który uświadamia,
Że wczoraj porzuciłem dwie stówy, żeby tam stawiać,
Browary, wódę, jointy,
I chce hajs na pojutrze, pożyczka, spłacać kredyt,
I chuj, chyba tak skończę, albo sam siebie wykończę,
Albo z tego wyplącze, a żeby było śmieszniej słyszę nadchodzące łącze,
Wiadomość odczytuje, co mnie jeszcze dzisiaj spotka,
To sms od byłej, że ta noc była słodka.


Bo to te dni, kiedy mamy tego dość,
Milion tych spraw, kurwa jak na złość,
Coś nie tak, dzień jak dzień,
Ja Cię proszę, tu wszystko jest nie tak,
I co? Nic nie zrobię. 2x