Tekst piosenki:
Puk, puk - znowu pukam do drzwi
Czy to już ten dzień? Czy mi się śni?
Puk, puk. Pozwól mi wejść!
To nie żart, to nie test, tonę i tak dobrze jest...
Wśród tych tez... Nie doszukuj się złudzeń.
To powszechne, nie rozumiesz? Czy nie chcesz zrozumieć?
Nawet ptak kwili, ulegając chwili,
ostatnim oddechem ćwierk rozbrzmiewa wśród gąszczu badyli.
Dzień motyli. Rozkruszam się jak prasowane kwiatki.
Hulaj dusza, piękna scena jak twa cera,
masz zadatki na mówcę, a również na twórcę, uchyl czoła.
Nawet róża uśnie, jeśli nie będzie chwalona...
Nawet człowiek uschnie, bredząc w skąpej wodzie,
brodząc same głupoty, by wyglądać mądrze.
A skądże! nie porównuj mnie, mam inne plany.
To co słyszysz to tylko anagramy.
A na gramy nie sprzedaję wersów, kiedyś będę doskonały,
subiektywnie łączę skromność z byciem zarozumiałym.
Czas na zmiany? Błędnie bawię się tu w berka...
Puentą jest bagatelizować zbrodnie kalibru koliberka.
Ta obrona jest tu niema, trzeba motywacji.
Wśród teorii degradacji, nie ma motyw akcji.
Gdy potencjał trwogi trwoni chęć do atrakcji,
skoncentruj się na sobie, odbiciem lustra dojdziesz do regulacji...
Przepraszam, że to nie ja, tylko moja schauma,
a szał ma taki, że już serio nie ogarniam,
a jak ta myśl ma mi zatruwać całe życie,
wolę spędzać czas na kolejnym akapicie.
Czasem mam tu dość jak,
łamie mi się w kościach.
Stoję jak ten łoś tak
i nie mówię nic.
Choć to na wodę pic,
noszę na plecach wszechświat.
W moich rękach los ludzkości,
wiem że nie przegram!
Dodaj adnotację do tego tekstu »
Historia edycji tekstu
Komentarze (0):