Tekst piosenki:
[x2]
To już, to już, to już nie te chwile
Koniec pierdolenia
Z biegiem czasu życie tu człowieka zmienia
To w dalszym ciągu Cienki dzieckiem
Choć 25 na karku lecz to już nie to samo
Co kiedyś z rodzicami na jarmarku, w parku
Prezenty w barku, zbuntowany, trudny Artur
Nieraz przysporzyłem niepotrzebnie matce łez
Na klatce granda, banda
To Cienki z kolegami znów tu siedzi, kurwa standard
Niejedna sąsiadka dzwoniła na komisariat
Bo zapomniała jak jej dzieci same tu robiły kiedyś hałas, bałagan
Lecz to było kiedyś, dziś się ustatkowałem
Nie mówię, że zmądrzałem do końca, masz tu wariata
Choć to już nie te chwile, nie te lata, nie ta data
Gdzie myślało się tylko o pełnej piwa beczce
Musiało minąć trochę czasu bym przejrzał na oczy
I zrozumiał rzeczy, której nie zrozumie ten kto nie chce
Już nie bawią mnie pijane panienki na mieście
Życie na marginesie, stanie w bramie i raban
Choć czasem zdarza się gdy w głowie jest bałagan
Życie, życie, życie nie pędź tak, ja błagam
Daj mi tu odetchnąć, zrealizować plany
Pieprzę siedzenie na ławce całymi dniami
Bez szkoły, bez hajsu, bez pracy już nie chcę
Nieraz ryczę jak lew, bo bunt we mnie, gniew
Bo tak często byłem blisko czegoś, a tu pech
Nieraz sobie mówię, że mam to wszystko gdzieś
Lecz to chwilowe nerwy
Bo spokój, tak jak wszystko, też potrzebuje przerwy
[x2]
To już, to już, to już nie te chwile
Minął beztroski czas
Więc wstań by stoczyć walkę
O swoją prawdę
[tylko tekstyhh.pl]
Chociaż często nerwowy to w środku szczęśliwy
I chociaż tak rzadko składam ręce do modlitwy
To proszę cię Boże, nie chcę tutaj bitwy
Choć życie tak często tu pcha nas na widły
Sentyment do dawnych czasów mam ogromny
Grunwald, Jeżyce w bramach nieprzytomny
Minął ten czas beztroski, głupiej młodości
Już brak czasu na same przyjemności
Już nikt nie ponosi za mnie odpowiedzialności
Sam decyduję tu za siebie
I jakie życie sobie wybiorę takie mieć będę, to proste
Choć tak jak Vienio ze szkoły niewiele wyniosłem
To nie jestem osłem, zbyt późno dorosłem
Ale lepsze to niż wcale
Stale te bale nie nudzą się nigdy
Czasem chcę przystopować, ale niestety nie mogę
Kocham sobotę i chyba nigdy z tego nie wyrosnę
Dla niektórych to żałosne, a dla mnie nie
Bo życie dorosłe nie polega tylko według mnie
Praca, dom, praca, ja chcę też kaca po zabawie i tyle
Wiadomo, że nie co dzień, już wyszedłem z tego transu
Do wielu spraw nabrałem dystansu
Dałem, daję radę, głowy w piasek nie chowam
Muszę pilnować tego co mam, co lubię, kocham
Czasu nie cofam, bo się nie da
Z wiekiem coraz większa potrzeba choć mi wiele nie potrzeba
Wiesz chcę tylko zbudować sobie życie na trwałych fundamentach
Chcę związku opartego na zaufaniu, w którym nie brak szczęścia
By ogólnie było si, by nie zabrakło mi i wam nic
I jak mówi Deep, idź, idź
[x2]
Idź póki życiem tętni twoja nić
Idź prosto kiedy będą pluć i kpić
Idź, bo żyjesz nie po to żeby żyć
Idź byś był czysty kiedy przyjdzie zgnić
[x2]
To już, to już, to już nie te chwile
Minął beztroski czas
Więc wstań by stoczyć walkę
O swoją prawdę
Dodaj adnotację do tego tekstu »
Historia edycji tekstu
Komentarze (2):