Tekst piosenki:
Czujesz? Nie chcę pękać przed niczym
Junes, nikt mnie jednak nie słyszy
Ale gdy się modlę w tej ciszy do siebie
Wiem, że nigdy, przenigdy nie będzie lepiej
To mnie spala, a ty mów mi opsajd
Bo jestem po drugiej stronie świata końca
I to jest opcja, wieź tak istnienie aż do dnia
Gdy opuszczę ziemię, mówią – cud jest w niebie
Ja w to nie wierzę, mówią daj uśmiech, jest cudnie przecież
Ale odwrotny ma to u mnie efekt
Bo znowu się tylko wkurwię na ciebie
Piszę wiersze, więc o swoich oczach
Choć przed oczami stoi wciąż katastrofa
I to katastrofa, gdy kat to być tu
A ja by żyć, muszę grać w to na winklu
Nie chce cię zawieźć jak innych
Choć od początku w Warszawie byłem naiwny
Kryłem się z tym przed ludźmi
Dziś wiem, że te presje jest ciężko ukryć
Nie wołam cię o pomoc, to bezsensowne
Bo nikt nie pomaga bezinteresownie
Więc piszę zwrotkę, bo tylko tak umiem powiedzieć cokolwiek i się nie unieść
Ty spluniesz, powiesz mi „przestań ściemniać”
I stąd we mnie jest ta permanentna agresja
Forma rozliczenia się ze światem
Pić do dna, to mój jedyny napęd
I choć pewnie trafię na właściwe tory
To nigdy nie przestanę być na to chory
Więc upraszczam, a hiper logika pomaga znaleźć spisek
Że ktoś mi przeszkadza, by być szczęśliwym, nawet będąc biednym
Ale dziś to dla mnie jest piekło
Jedyny aksjomat to dla mnie te bębny
Nigdy niczego innego nie będę pewny
Dlatego pewnie wśród nocy bezsennych
Wiem, że mój pogląd na życie jest błędny
Ale nic to, piszę dziś to dla siebie
Bo nic nie pomaga jak rozliczenie
Bo nic nie pomaga jak kontestacja swoich poglądów
A po niej pauza
Właściwe proporcje to słowo na track
Coś o mnie, gdy we krwi jest kartka
Coś o nas na bitach, to niespodzianka
Nie myślę, jak fajnie wypaść w kawałkach
Każdy kawałek to rozliczenie ze sobą
Byś mógł być w tym, a nie stać obok
Więc czekaj na nowe rozpierdol produkcje
Bo będą, zanim na zawsze usnę
Dodaj adnotację do tego tekstu »
Historia edycji tekstu
Komentarze (0):